60 lat temu świat stanął na krawędzi wojny nuklearnej. W oddaleniu tamtego zagrożenia miał udział papież. I nie tylko tamtego.
Gdy u początku pontyfikatu zapytano Jana XXIII, co pragnie zrobić w Kościele, podszedł do okna, otworzył je i rzucił: „Zamierzam wpuścić nieco świeżego powietrza”.
Przyszedł na świat 140 lat temu. Angelo Giuseppe Roncalli – św. Jan XXIII. To nie tylko papież dialogu i ekumenizmu, pokoju i Soboru Watykańskiego II. By się o tym przekonać, wybrałem się do Sotto il Monte, miejsca jego urodzenia.
26 maja, w Boże Ciało, odszedł sekretarz św. Jana XXIII. Kard. Loris Capovilla w tym roku ukończyłby 101 lat. Był jednym z czterech najstarszych purpuratów na świecie.
Mimo że „dobry papież” nigdy w stolicy Dolnego Śląska nie był, jest kilka elementów, które łączą go z miastem i całym regionem.
Papież Jan XXIII żywił do Polski wyjątkowe uczucia. Z kard. Stefanem Wyszyńskim łączyła go głęboka przyjaźń.
O włoskiej szarytce, s. Caterinie Capitani, uzdrowionej w 1966 r. za wstawiennictwem papieża Jana XXIII opowiedziała s. Adele Labianca, która 50 lat temu opiekowała się nią w chorobie.
Jan XXIII był papieżem niecałe pięć lat. Jeśli ktoś zwraca na to uwagę, to tylko po to, by wykazać dysproporcję pomiędzy tym, ile czasu spędził on na urzędzie Piotrowym, a ile zmian i przeobrażeń spowodował w Kościele swą świętością i kreatywnością życia.
Jan XXIII umierał na oczach świata, podobnie jak Jan Paweł II. Miliony ludzi żegnały proroka pokoju, który niósł nadzieję, że ludzkość nie jest skazana na globalną konfrontację.
„Dziennik duszy” Jana XXIII jest tak fascynującym zapisem jego drogi do świętości, że rodzi się pragnienie, aby samemu na nią wkroczyć.